Wakacyjny kurs rysunku

To był 24 lutego. Właśnie kończył się kurs rysunku w ferie zimowe. Siedziałem na jakiejś sennej konferencji i patrzyłem przez okno. Widok rozciągał się na kilkanaście kilometrów. W końcu byłem na 26 piętrze.

Wyciągnąłem szkicownik i zacząłem rysować. Przypomniały mi się stare czasy kiedy to rysowałem z tyłu zeszytu. Ileż to razu do stałem za to po głowie, że nie uważam na lekcji. Teraz po latach dowiedziałem się, że wzrokowcy tak mają. Jeżeli lekcja czy wykład jest głównie mówiony to mamy kłopot z koncentracją. Rysowanie z tyłu zeszytu to jest nasz mechanizm obronny. Nie wstydź się tego, nie bój się tego. Czy też masz takie poczucie, że jak coś „bazgrzesz” to słyszysz więcej ? Tak to właśnie działa.
Rysunek który zacząłem miał mi zająć 30-40 minut a zajął ? No trochę dłużej.

Siedziałem na tym 26 piętrze. Dobrze mi szło słuchanie i rysowanie zarazem. Trochę skradłem show prowadzącemu bo inni uczestnicy wykładu co i raz zerkali co ja robię.
Po drugiej godzinie rysowania oblał mnie zimy pot. Przesunęły mi się wieżowce. Początkowo kadr miał być na jedną kartkę szkicownika a w końcu stał się rozkładówką. Dlatego nie zauważyłem, że zmieniły się proporcje. Żmudne ich poprawianie zajęło mi godzinę. Rysunek jednak zaczął mi się podobać. Dołożyłem więc kolejną godzinę i kolejną.
Następnego dnia dołożyłem jeszcze 6. A efekt końcowy masz przed sobą